Donovaly przywitały zawodników kompletnym brakiem śniegu na trasach, dodatnimi
temperaturami i deszczem. Stake-out wyglądał jak na zawodach drylandowych - czyli
błocko po pachy. W nocy z czwartku na piątek organizatorzy przywieźli na trasę
kilkaset ciężarówek ze śniegiem, pod koniec akcji sciągając ten cenny towar z
odległości nawet 50 km. Ratraki rozprowadziły śnieg po całej 14 kilometrowaj trasie
łącznie z łączówkami pownie ponad 20 km.
W piątek zawodnicy startowali po brązowej brei przypominajacej mleczną czekoladę
lub coś podobnego w wygladzie ale o odmiennym zapachu. Dodatnia temperatura oraz
delikatny deszczyk dodały pikanterii w pierwszym dniu Mistrzostw Świata.
Po południu deszcz przybrał na sile zamieniając się w nocy w regularną ulewę.
Większość zawodników spodziewając się odwołania zawodów oddała się cielesnym uciechom
w Klubie Stodoła wracając do hoteli i camperów dobrze po północy.
Niestety na następny dzień wczesnym rankiem trzeba było wystawić psy na stake-out.
I w tym momencie nastąpił pierwszy nokaut. Nad ranem temperatura spadła do - 8
stopni, deszcz zamienił się w śnieg a trasy w tor bobslejowy.
Jednak o godzinie 10 rano Race Marchal zatrąbił na alarm i pierwsi zawodnicy
z klasy SKJ ustawili się w korytarzu startowym. Zanim pierwsi skijoringowcy wrócili
z trasy wystartowały zaprzęgi zaczynając oczywiście od klasy Open. Relacje pierwszych
zawodników powracajacych z trasy były zatrważające. Cała trasa od startu do mety
po lodzie. Donovaly słyną z trudnych tras nawet przy dobrych warunkach śniegowych,
w tych warunkach były zabójcze. Jednak Race Marchal nie przerwał zawodów wpuszczając
na trasę kolejnych zawodników. Po drugim dniu zawodów było co opowiadać. Ci co
zaliczyli kraksę byli idolami wieczoru maszera a ci co nie zaliczyli kraksy starali
się nadrabiać miną. Niestety kilku zawodników nie mogło wystartować w ostatnim
dniu z powodów zdrowotnym a kilku z powodów psychologicznych.
W nocy z soboty na niedzielę ratraki zamieniły lód na trasie w kaszkę i warunki
trzeciego dnia bardzo się poprawiły. Trasy stały się szybkie i w miarę bezpieczne.
W Mistrzostwach startowało 8 Polaków: Mateusz Surówka w klasie A1, C1 i D1, Kamil
Kunert i Mikołaj Włodarczyk w klasie B1, Jacek Sobota w klasie C1, Waldemar Stawowczyk
w klasie C2 oraz Mikołaj Waśkowski w klasie D2. Na Mistrzostwa zgłoszonych było
jeszcze kilku zawodników, którzy nie pojawili się na Stake-out nie zgłaszając
wcześniej rezygnacji. W konsekwencji Team Leader Monika Stawowczyk musiała stoczyć
walkę z organizatorami, którzy nie chcieli dopuścić do startów Naszej Ekipy bez
uiszczenia opłaty startowej za wszystkich zgłoszonych a nieobecnych Polaków. Dzięki
temu już wiemy jak należy postępować w przyszłości przy przyjmowaniu zgłoszeń
i zatwierdzaniu list na kolejne Mistrzostwa.
Mateusz Surówka potwierdził po raz kolejny, że jest najwybitniejszym sprinterem
w Europie powtarzając wynik z ME WSA w Campo Felice i zdobywając trzy złote medale
w klasie A1, C1 i D1.
Także Waldemar Stawowczyk utwierdził wszystkich w przekonaniu, że jego grenlandy
potrawfią objechać zarówno psy zawodników z WSA jak i z FISTC zdobywając złoty
medal w klasie C2.
Mikołaj Włodarczyk zdecydował się po raz pierwszy w swojej karierze sportowej
wystartować na zawodach klasy mistrzowskiej w klasie B1 zdobywając 5 miejsce.
Kamil Kunert wywalczył 12 pozycję w tej klasie a Mikołaj Waśkowski 5 miejsce w
klasie D2. Jacek Sobota nie ukończył drugiego etapu wyścigów ulegając poważnemu
wypadkowi. Jackowi życzymy szybkiego powrotu do zdrowia.
© Copyright Durango Rimo